I rok na lekarskim - anatomia prawidłowa
Ten, kto powiedział, że matematyka jest
królową nauk, nigdy nie uczył się anatomii. To najobszerniejszy
przedmiot na pierwszym roku, wymagający najwięcej czasu,
wywołujący w październiku płacz podczas nauki prostej łopatki, gdy mamy
świadomość, że przed nami jeszcze naczynia, nerwy, mięśnie, narządy i
mózg.
Czy studenci medycyny uczą się na zwłokach?
Oczywiście! Mamy w przyszłości zajmować się prawdziwymi pacjentami, operować, nastawiać kości, zakładać wkłucia do naczyń, wykonywać oceniać badania obrazowe. Niezależnie od specjalizacji wybranej po studiach, musimy dobrze orientować się w ludzkim ciele i wiedzieć, jaki wariant anatomiczny jest prawidłowy, a co uznać za patologię. Nie da się dobrze tego nauczyć na podstawie plansz, rycin, czy nawet plastikowych modeli. W prosektorium zakładu anatomii znajdziemy jednak wiele dodatkowych pomocy naukowych, których jest więcej niż zwłok i wypreparowanych części ciała.
Czy na anatomii od początku są zwłoki?
Nie trzeba się obawiać widoku zwłok, mnóstwa
rozkrojonych brzuchów i litrów krwi "na dzień dobry" - na pierwszych
zajęciach są kości. Kręgi, mostek i żebra konkretnie. Napięcie jest
stopniowane - po omówieniu wszystkich kości kończyny górnej pojawia się ręka pozbawiona skóry i mięśni, później cała kończyna górna, stopa. Duże wrażenie
robi dopiero cała kończyna dolna, gdy dociera do nas, że to 1/4
dorosłego człowieka. Czaszka, głowa z oczami, całe zwłoki pojawiają się
później. Możemy oglądać preparaty z daleka lub założyć rękawiczki i
dokładnie poznać dane struktury - jeśli ktoś nie chce albo robi mu się
słabo, można przeżyć cały przedmiot, nie dotykając preparatu ani razu.
Nikt nikomu nie każe wkładać palców do otworu sieciowego, choć asystenci
zachęcają, bo pewnie pomaga to w poznaniu anatomii w 3D.
Dużo osób pyta czy wrażliwość przeszkadza w nauce anatomii, jak reaguje się na widok zwłok - cóż, czasem jest ciężko, gdy widzimy dłoń z pomalowanymi paznokciami lub zwłoki z amputowaną nogą, ale gdybyśmy zastanawiali się kim byli ludzie, którzy oddali swoje ciała do celów naukowych, ile mieli lat, co robili, pewnie szybko przeszlibyśmy jakieś załamanie albo zmienili studia. Trzeba traktować preparaty jako pomoce naukowe, bez których nie moglibyśmy naprawdę nauczyć się anatomii - bo nauka z atlasu, nawet 3D, to trochę za mało. Oczywiście szacunek do Donatorów jest niezmiennie konieczny.
Jak pachnie w prosektorium?Zapach w prosektorium jest specyficzny, ostry, ale zdecydowanie można do niego przywyknąć. Wynika on z tego, że preparaty są konserwowane w alkoholu lub w formalinie, dzięki czemu służą wielu pokoleniom studentów.
Kiedy jest gorąco, a w sali leży kilka zwłok, zapach staje się dość uciążliwy. Można wówczas użyć pod
nos olejku kamforowego - polecam. Jeśli macie alergię lub katar, też możecie
nazywać się szczęściarzami.
Jak wyglądają zajęcia z anatomii?
Zajęcia z anatomii odbywają się dwa
razy w tygodniu i trwają 1,5h i 1h 45 min. Najpierw asystent omawia temat, następnie
przechodzi się do oglądania preparatów. Niektórzy sprawdzają wiedzę poprzez kartkówki lub odpytywanie - w mojej grupie nie zdarzyło się to ani razu.
Czy anatomia jest trudna?
Zdania są podzielone. Moim zdaniem nie... ale na swój sposób. Anatomia nie jest trudna, ale jest jej od cholery i trochę. Trudna może być chemia albo matematyka, gdzie wiele trzeba
rozumieć, wiedzieć co z czego wynika, tam liczą się głównie
umiejętności, nie wiedza. Anatomia to rycie na pamięć Bochenków,
Gworysów, skryptów i notatek. To jak nauka wierszyka w podstawówce,
tylko że średnio na kolokwium trzeba wyuczyć się 100 stron, a wierszyk
pisał słaby poeta, bo poza budową nadgarstka nie ma w nim żadnych rymów.
Anatomia nie jest trudna, tylko rozległa i czasochłonna. Dlatego każdy
może się jej nauczyć, bo mózg jest jak gąbka, prędzej czy później
wchłonie wszystko. Byle prędzej niż później, bo egzamin tuż tuż.
Anatomia we Wrocławiu
Nauki
jest sporo, zwłaszcza, że jeśli nie masz żadnego pojęcia o zagadnieniu =
nic nie wymyślisz. Niewiele rzeczy jest tu "na logikę", nic z niczego nie
wynika - umieć trzeba, a przynajmniej wypada, w jakimś stopniu cały
materiał. Na wielu uczelniach króluje 5 opasłych tomów Bochenka, we
Wrocławiu królem jest Marciniak, występujący w trzech tomach. Żeby nie
było nam za ciężko, prof. Gworys, do niedawna kierownik katedry anatomii, wraz z
asystentami napisał 3 tomy kompendium, z którego usunąć można co
najwyżej przecinki - resztę trzeba, a przynajmniej wypada, znać na pamięć.
Są 4 kolokwia, każde z nich składa się z części praktycznej - to te słynne szpilki - oraz teoretycznej, gdzie losuje się 3 pytania z 75. 1. kolokwium obejmuje szkielet i czaszkę, 2. głowę, szyję i kończynę górną, 3. brzuch, klatkę piersiową, miednicę i kończynę dolną, 4. neuroanatomię i narządy zmysłów. Zdanie ich wszystkich oznacza dopuszczenie do egzaminów: praktycznego i teoretycznego.
Czym są szpilki na medycynie?
Szpilki to, według niektórych,
najbardziej stresująca, ale za to najkrótsza część kolokwium - na UMW trwa 5x30s, a do
rozpoznania na preparatach, planszach i modelach jest 5 struktur
oznaczonych igłą lub karteczką ze strzałką: mięśni, naczyń, nerwów,
bruzd, dołków, otworów, fałdów, baniek, gruczołów i innych mniej lub
bardziej szczegółowych elementów, których poziom trudności zależy od
widzimisię asystenta oraz jakości danego preparatu. Aby zdać, należy
rozpoznać 4/5 struktur i w wyznaczonym czasie zapisać ich angielską lub
łacińską nazwę. Jeśli się nie uda - tego samego dnia albo w innym
terminie (zwykle po tygodniu) można spróbować raz jeszcze. Zaliczenie
części praktycznej jest przepustką do teoretycznej, ustnej części
kolokwium.
Do
każdego kolokwium mamy listę ok. 200 obowiązkowych struktur, więc nauka
polega na nauczeniu się całej listy terminów, a następnie na oglądaniu
ich w atlasie tak długo, aż utrwalą się w głowie - fotograficzna pamięć
niezwykle się tu przydaje, ale i bez niej można się po prostu tych
struktur wyuczyć. Najpopularniejszymi atlasami do nauki są: Sobotta,
Prometeusz, Sinielnikov, mi bardzo pomagają też atlasy fotograficzne
(Yokochi, McMinn) oraz multimedialny Human Anatomy Atlas. Dla ułatwienia
sobie zadania można (teoretycznie nie można) też wykonać zdjęcia plansz, modeli i preparatów w prosektorium
lub spędzić w katedrze anatomii kilka wieczorów, aby pooglądać
preparaty i porównać to, co widać na nie pierwszej świeżości zwłokach i
wyblakłych rycinach wiszących w całym prosektorium, z idealnymi,
kolorowymi obrazkami w atlasie.
Na czym polega egzamin praktyczny z anatomii?
Wygląda on podobnie jak kolokwium, z tym, że struktur do rozpoznania jest więcej (30), atmosfera bardziej napięta, stroje bardziej eleganckie, a i skutki niezaliczenia poważniejsze. Kategorii jest 5: głowa z szyją, klatka piersiowa, brzuch z miednicą, układ nerwowy i narządy zmysłów oraz kończyny. Na każdej "stacji" są 3 przystanki, każdy z dwoma strukturami do nazwania po angielsku bądź po łacinie. Na taką parę mamy minutę, po której w prosektorium rozlega się irytujące "przechodzimy w lewo". Powrotów nie ma, skreślania odpowiedzi w całości i poprawiania - też nie.
Królują
plansze z Sobotty, na których asystenci naklejają karteczki, zwykle, aby
utrudnić nam życie, gdzieś pomiędzy dwiema nadrukowanymi kropkami. Zdarzają się też ryciny z Prometeusza z OUN-u, kartki z jakiegoś podręcznika, gdzie po jednej stronie naklejono strzałkę do rozpoznania red nucleusa, a z drugiej strony zapomniano zasłonić tej samej nazwy. Z głowy i szyi oraz z kończyn trafiają się też preparaty, na nieszczęście studentów będące w mocno średnim stanie, co utrudnia rozpoznanie, zwłaszcza w stresie i przy ograniczonej ilości czasu. Próg zaliczenia to 18 punktów na 30 (60%). Terminy są 3: pierwszy w czerwcu i dwie poprawki we wrześniu, tydzień po tygodniu. Wraz z niezaliczeniem tracimy też jeden termin egzaminu teoretycznego, a wakacje zapowiadają się coraz krócej.
Egzamin z anatomii na lekarskim
To kobyła, nie ma co ukrywać, pytań egzaminacyjnych jest od groma, a do zaliczenia - oprócz, oczywiście, wiedzy - przyda się też trochę szczęścia: można wylosować proste mięśnie mimiczne albo najgorszą kość skroniową. Dobrą wiadomością dla studentów wrocławskiego umedu niech będzie to, że ewentualny "odsiew" ma miejsce na etapie praktyki - zaliczenie jej oznacza w zasadzie zdanie całości egzaminu, a teoria staje się formalnością, przynajmniej u obecnego kierownika katedry.
Kategorie są 4: szkielet, naczynia i nerwy, trzewia, układ nerwowy. Egzaminator zaprasza do gabinetu 4 osoby, każda z nich losuje po jednym pytaniu z narządów. Gdy już wszyscy odpowiedzą, przychodzi czas na następną kategorię, i tak dalej. Nie ma czasu na przygotowanie się i notatki, ale do pytania, które nie poszło do końca po naszej myśli, można po chwili wrócić i dopowiedzieć to, co przyszło do głowy w chwili olśnienia. Jak wygląda odpowiedź? Kilka-kilkanaście ogólnych zdań na temat wylosowanej struktury, po których egzaminator przerywa i ewentualnie dopytuje o niektóre rzeczy, zwłaszcza istotne klinicznie - wiedza z Grey'sów i House'a wreszcie może się na coś przydać.
Dla mnie był to niewiarygodny stres, niemalże trzęsłam się z nerwów, ale pozytywne nastawienie egzaminatora nieco mnie uspokoiło, a gdy zamaszystym ruchem wpisał do indeksu pozytywną ocenę... piękne uczucie ulgi, polecam wszystkim umedowiczom.